wtorek, 26 sierpnia 2014

"Julia"

Część trzecia



Mijały tygodnie. Państwo Sheridan przez ten czas jeszcze trzy razy zmieniali miejsce pobytu. Danielowi udało się znaleźć pracę, dzięki temu stać ich było na wynajem małej kawalerki. Pewnego dnia Julia przygotowała dla męża uroczystą kolację. Nakryła już do stołu i czekała aż Daniel wróci z pracy.
-Już jestem.- powiedział wchodząc do domu
-Dobrze się składa bo właśnie skończyłam nakrywać do stołu.- powiedziała i przywitała go długim pocałunkiem
-A czym zasłużyłem sobie na taką kolację?
-Zaraz ci wszystko powiem. Myj ręce i siadaj do stołu bo wszystko wystygnie.
-A czy po kolacji, będzie deser? Ty nadawałabyś się idealnie.
-Masz na myśli taki deser jaki dostałeś wczoraj w nocy i nawet dzisiaj rano?-delikatnie musnęła palcami jego twarz
-Dokładnie taki mam na myśli.-pocałował ją gorąco, po czym poszedł umyć ręce
Po kolacji, usiedli na małej sofie. Obejmowali się i po prostu milczeli. Cieszyli się swoim towarzystwem. Daniel jednak, cały czas czekał na to aż Julia powie mu to co trzymała przez cały wieczór w tajemnicy.
-Julia, czy powiesz mi w końcu tą ważną wiadomość?
-Teraz już tak. Daniel, nie wiem jak na to zareagujesz, ale wiedz, że ja jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.
-Nie wiem jak zareaguję dopóki mi nie powiesz.-ponaglił ją
-Jestem w ciąży.
-Co takiego?
-Będziemy mieli dziecko. Cieszysz się?
-Czy się cieszę? Nie.
-Nie?
-Ja jestem wniebowzięty!
Wstał z sofy i wziął Julię na ręce. Obrócił się kilka razy i odstawił ją na miejsce. Potem złożył na jej ustach czuły pocałunek. Wzruszony uklęknął przed nią i przytulił się do jej brzucha.
-Kiedy się dowiedziałaś?
-Dzisiaj. Jak tylko zobaczyłam wynik testu, od razu poszłam do lekarza. To już ósmy tydzień.
-Czyli to stało się wtedy, kiedy uciekliśmy od Toma.
-Na to wygląda.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. Jestem najszczęśliwszy na świecie. Przez całe moje życie nie spotkało mnie tyle dobrego naraz. Za to co kiedyś zrobiłem, los zesłał mi cudowną żonę, którą bardzo kocham, a teraz sprawił, że będę ojcem.
-A co takiego zrobiłeś, że nie zasługujesz na tyle szczęścia?
Daniel wstał. Wiedział, że w końcu musi wyjawić żonie prawdę, szczególnie teraz kiedy spodziewa się ich dziecka. Usiedli na sofie. Przez chwilę milczeli, a po chwili Daniel zebrał się w sobie i zaczął mówić.
-Znałem twojego brata.
-Wiem. Mówiłeś mi już o tym.
-Proszę nie przerywaj mi bo to nie jest dla mnie łatwe. Przed trzema laty byliśmy dobrymi kolegami. Byliśmy wcześniej w jednej klasie. W dniu jego śmierci wracałem z Tomem do domu. Był na mocno zakrapianej imprezie, więc ja po niego pojechałem. Było ślisko, późno, a ja byłem zmęczony. Na chwilę przymknąłem oczy, a gdy je otworzyłem, było za późno na jakąkolwiek reakcję. Gwałtownie zahamowałem, ale i tak uderzyłem w tego chłopaka.
-Co to ma wspólnego z moim bratem?
-Jeszcze nie skończyłem. Byłem przerażony, Tom był zbyt pijany, żeby kontaktować. Po dłuższej chwili wyszedłem z samochodu. Bałem się tego co mogę tam zastać. Leżał twarzą do ziemi, nie ruszał się. Ostrożnie podszedłem i uklęknąłem przy nim. Delikatnie odwróciłem go w swoją stronę, żeby zobaczyć jego twarz. Serce mi zamarło. Pomyślałem sobie, że to jest niemożliwe. To przecież nie może być on. A jednak. Julia, to był Adam. Twój brat.
-Co?- w oczach stanęły jej łzy
-Wiem, że to okropne. Sprawdziłem mu puls, ale już nie żył. Byłem w takim szoku, że nie zauważyłem kiedy z samochodu wygramolił się Tom. Powiedziałem mu wtedy, że zabiłem człowieka i musimy zadzwonić po policję i tak dalej. On jednak się nie zgodził. Podniósł mnie z ziemi i kazał wracać do wozu. Protestowałem, ale wymierzył mi dość solidny cios w brzuch i zawlókł mnie do samochodu. Nic już nie mogłem zrobić, więc odjechałem. Byłem na jego pogrzebie. Widziałem cię wtedy. Nie miałem odwagi do was podejść, stałem więc z tyłu. Przez Toma bałem się nawet iść na policję. Bał się o to, że przy okazji wsypię i jego i jego kolegów. Przez te wszystkie lata dręczyły mnie wyrzuty sumienia. A kiedy Tom cię porwał, rozpoznałem cię i ze względu na Adama chciałem ci pomóc. Nie przewidziałem tylko tego, że się w tobie zakocham.- z jego oczu popłynęły łzy
Julia siedziała w milczeniu. Ona też płakała. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Człowiek, który ja kocha i którego dziecko nosiła pod sercem, zabił jej ukochanego brata. Powoli wstała i zaczęła się ubierać.
-Dokąd idziesz? Jest już późno.
-Muszę się przejść, ochłonąć, przemyśleć wszystko. Niedługo wrócę.
Po jej wyjściu Daniel ukrył twarz w dłoniach. Nie chciał jej stracić. Wyobrażał sobie, że pomimo ciąży zostawi go.
Mijały godziny a Julia nie wracała. Daniel nerwowo krążył po całym mieszkaniu. Zaczynał się już niepokoić. Bał się, że coś się jej mogło stać. Nagle zadzwonił telefon. Szybko odebrał w nadziei, że to ona. Jednak głos, który usłyszał nie należał do niej.
-Siema braciszku. Słyszałem, że jakiś czas temu ślub brałeś. Ładnie to tak brata nie zapraszać?
-Czego chcesz?-wycedził przez zęby Daniel
-Radzę ci uważać na słowa. Jako przyszły tatuś musisz bardzo uważać na to co mówisz, bo dziecko mogłoby się nauczyć.
Daniel zamarł. Skąd Tom mógł wiedzieć o ślubie i dziecku. Przecież praktycznie z nikim nie rozmawiali. Ktoś kto uczestniczył w ich życiu w ostatnim czasie mógł ich wydać. Chyba, że… Nie to nie możliwe- pomyślał.
-Co? Zatkało cię?
-Skąd to wszystko wiesz?
Daniel bał się odpowiedzi, którą zaraz usłyszy od Toma.
-Twoja Julcia mi powiedziała. Dobrze słyszałeś. Jest u mnie. Nie powiem, że cała i zdrowa, ale jest.
-Co jej zrobiłeś gnoju?!
-Powiedziałem uważaj na słowa. Nic poważnego jej nie zrobiłem. Przynajmniej na razie. Ma tylko trochę poobijaną buźkę.
-Zostaw ją!
-Jesteśmy w domu, gdzie była zaraz po porwaniu. Czekamy na ciebie z niecierpliwością. Masz tu być o siódmej rano. Jest dokładnie dwudziesta druga trzydzieści. Powinno ci to wystarczyć na dojazd. Radzę się nie spóźniać, bo każda minuta będzie dla niej torturą.
Daniel osłupiały stał z telefonem przy uchu. W końcu ocknął się i zaczął zbierać do wyjścia. Wezwał taksówkę i w duchu modlił się, żeby zdążył na czas. Po drodze zadzwonił na policję, opowiedział o wszystkim i prosił by dyskretnie ustawili ludzi przed domem we wskazanym miejscu. Na miejsce dojechał o szóstej dwadzieścia. Cieszył się z tego, że ma jeszcze tyle czasu. Ostrożnie wszedł do domu, jednak już na progu otrzymał silny cios w głowę. Nieprzytomny osunął się na ziemię.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz